wtorek, 19 kwietnia 2011

Na szóstą rocznicę panowania Benedykta XVI

Od sześciu lat Kościół cieszy się z panowania Ojca Świętego Benedykta XVI, który na miarę swych środków i sił stara się wprowadzać porządek w „spustoszonej winnicy” i odnawiać ją. Papież z jednej strony stara się zaspokoić potrzeby duchowe wszystkich swoich wiernych (w tem: również tradycjonalistów), ale z drugiej strony nie narusza bardzo niepewnego status quo, jaki ukształtował się podczas rządów Jana Pawła II.


Benedykt XVI nie jest tradycjonalistą w rozumieniu biskupów de Castro Mayera, Guerarda des Lauriers czy Tissiera de Mallerais. Zawsze był i wciąż pozostaje otwartym teologiem wyrastającym z tradycji św. Augustyna z Ippony, pragnącym poszukiwania nowych odpowiedzi na klasyczne problemy teologiczne. W czasach Soboru Watykańskiego II był teologiem sytuującym się w kręgach progresywnych Kościoła. Jak sam mówi, poglądów radykalnie nigdy nie zmienił, a zatem tak zwany tradycjonalizm Ojca Świętego jest wypadkową tła – reszty Kościoła, która przez ostatnie półwiecze poszła radykalnie w lewo oraz osobistych doświadczeń życiowych.

Jako reakcyjny katolik stoję na stanowisku, że pontyfikat Ojca Świętego Benedykt XVI może stanowić początek końca ery posoborowia, tak jak rządy Jana XXIII zakończyły potrydencką erę triumfalizmu. Wyłom w NOMowej spójności obrządku rzymskiego spowodowany dzięki Motu proprio Summorum Pontificum już daje nam wspaniałe efekty, lecz na jego pełne owoce musimy poczekać przynajmniej dekadę. Sytuacja nasza jest znacznie bardziej komfortowa niż funkcjonowanie wszelkich struktur tradycjonalistycznych poza głównym nurtem Kościoła – aby katolicyzm się odrodził, tradycyjni kapłani muszą pracować w parafjach, a nie skupiać się wyłącznie w elitarnych enklawach. Z drugiej strony, bogactwo tradycji łacińskiej zaczną odkrywać zwykli katolicy zupełnie niezależnie od działalności i ułomności tradycjonalistów. I to wszystko się już dzieje, wzbudzając zaniepokojenie rozmaitych „wilków w owczej skórze”.

Dzisiejszy jubileusz nie jest najlepszą chwilą, by dokonywać analizy populacji wilków i wydzielać w niej wilków pasywnych, którzy nie starają się nawet zrozumieć starych – nowych trendów w Kościele i wilków aktywnych – świadomych przeciwników, wiedzących, że każde ustępstwo na rzecz Tradycji przyśpiesza koniec tej antropocentrycznej religji przysłaniającej Boga i Jego prawa. Jak bardzo władza Wikariusza Chrystusowego jest ograniczona, udowodniły ostatnie skandale związane z przygotowywaniem katechizmu dla młodych „Youcat”, dzieła zawierającego przedmowę samego Benedykta XVI i … błędy doktrynalne np. w zakresie wolności religijnej czy nauczania o antykoncepcji. Tysiące sztuk pseudokatechizmu idzie na przemiał na całym świecie, lecz nie podąża za tem decyzja o degradacji osób odpowiedzialnych za ośmieszenie Stolicy Apostolskiej, w szczególności Jego Eminencji Krzysztofa kard. von Schoenborn OP.

Analogicznie, na polskim gruncie funkcjonuje Jego Eminencja Kazimierz kard. Nycz, nominat Benedykta XVI z konsystorza 2010. Hierarcha ów nie dał się jeszcze poznać z gotowości do obrony nauczania Kościoła i papieża aż do przelania krwi. Znacznie lepiej znamy go z pogłosek o przyjaźni z prominentnymi politykami partji rządzącej, skandalicznych wywiadów , czy ostatnio, z niezłomnej walki z Motu Proprio Summorum Pontificum.

Patrząc na takich współpracowników Ojca Świętego trudno nie odmówić modlitwy, by Bóg chronił Go od przyjaciół, bo z wrogami da sobie radę sam.

Deus, omnium fidelium pastor, et rector, famulum tuum Benedicti XVI, quem pastorem Ecclesiae tuac praeesse voluisti, propitius respice : da ei, quaesumus, verbo et exemplo, quibus praeest, proficere ; ut ad vitam, una cum grege sibi credito, perveniat sempiternam.

4 komentarze:

  1. Stary Niedźwiedź19 kwietnia 2011 23:59

    Czcigodny Krusejderze
    O co właściwie chodzi w tej przepychance z księdzem kardynałem Nyczem? W podanym linku doszukałem się że został wyznaczony ksiądz do sprawowania liturgii w dawnym stylu. Czy to on odmawia tej posługi, czy wyznaczony kościół nie może pomieścić chętnych czy wreszcie chodzi o coś innego?
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chodzi o to, że Papież zachęca do powracania do tradycyjnej liturgji a Kardynał mówi, że od + 10 lat jest 1 taka Msza w Warszawie i wystarczy. Tak jakby każdemu miało być po drodze do ciasnego św. Benona na godzinę 10tą w niedzielę...

    OdpowiedzUsuń
  3. Stary Niedźwiedź20 kwietnia 2011 18:15

    Czcigodny Krusejderze
    Skoro jest grupa wiernych chcących uczestniczyć w liturgii mającej "homologację" Papieża, kardynał Nycz powinien się z tego cieszyć. Ale od jakiegoś tysiąca lat wyrażnie widać że rzeczami nieskończonymi są nie tylko wszechświat i ludzka głupota (jak twierdził Albert Einstein) ale też i arogancja katolickich hierarchów. Więc równie dobrze możecie sobie pisać do Rzymu jak i na Berdyczów. Z definicji będziecie olani. Wprawdzie językiem oficjalnym KRK jest łacina ale najważniejsze przesłanie dla jego wiernych należy sformułować po niemiecku. Brzmi ono "Maul halten und weiter dienen".
    Współczuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Drogi Stary Niedźwiedziu,
    my katolicy byliśmy zadowoleni z naszych biskupów jeszcze 50 lat temu. A w Polsce, to i 30, gdy prymasem był Stefan kard. Wyszyński.
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń